Żona ma prawo do renty rodzinnej po zmarłym mężu, który jej pomagał, ale mieszkał z inną kobietą.

Tak uznał Sąd Najwyższy, rozpoznając skargę kasacyjną wdowy.

Sąd okręgowy oddalił odwołanie Aldony Z. od decyzji ZUS odmawiającej prawa do renty rodzinnej po zmarłym mężu uprawnionym do emerytury oraz do renty inwalidzkiej.

Sąd ustalił, że Piotr Z., choć do śmierci był żonaty z Aldoną Z., od at 60. żył i mieszkał z inną kobietą winnym mieście. Mimo to co miesiąc dobrowolnie wysyłał swojej żonie po 700 zł, choć nie miała od niego zasądzonych alimentów. Sąd jednak uznał, że to niewystarczający powód do stwierdzenia ich wspólności małżeńskiej, która jest warunkiem przyznania renty po zmarłym mężu.

Aldona Z. złożyła apelację, ale sąd apelacyjny ją oddalił. Uznał, że dostarczanie rodzinie pieniędzy na utrzymanie przy całkowitym rozkładzie małżeństwa nie wystarczy do przyznania wdowie renty rodzinnej.

Poszła więc do Sądu Najwyższego. Wskazał on na uchwałę SN rozstrzygającą rozbieżności w orzecznictwie. Wyjaśniono w niej, że warunkiem prawa do renty rodzinnej jest faktyczna wspólność małżeńska aż do śmierci jednego z małżonków (art. 70 ust. 3 ustawy emerytalnej). A ciężar dowodu jej braku spoczywa na ZUS.

Sąd Najwyższy uznał, że małżonek mieszkający oddzielnie, pomagający do swojej śmierci żonie, pozostaje z nią we wspólności. Poszukiwanie dodatkowych jej przejawów jest wyrazem nadinterpretacji wymagań, gdyż od wdowy niepozostającej we wspólności małżeńskiej wymagany jest tylko tytuł do alimentów, a nie bada się ich ściągalności.

Więcej Rzeczpospolita.