Płacą kary, bo nie chcą niepełnosprawnych…

Gazeta Wyborcza , autor: Agnieszka Czajkowska , oprac.: GR

kwi 23, 2007

Płacą kary, bo nie chcą niepełnosprawnych

Co dwudziesty pracownik budżetówki musi być osobą niepełnosprawną. Wrocławskie urzędy wolą jednak płacić wysokie kary, niż zatrudniać takich pracowników.

To wielki wstyd dla miasta – komentuje Sławomir Piechota, radca prawny, były wiceprezydent Wrocławia i przewodniczący rady miejskiej, a teraz jeden z dwóch niepełnosprawnych posłów w Sejmie (PO). Pieniądze trafiają do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. W ubiegłym roku urząd miejski przekazał mu ponad 550 tys., marszałkowski -ponad 200 tys., a wojewódzki -140 tys. zł. Gorzej jest tylko w Warszawie – tam sam urząd miejski zapłacił dwa miliony złotych kary.

Piechota: -Urzędy dają zły przykład prywatnym przedsiębiorcom.

Tomasz Jakub Sysło jeździ na wózku. Jest grafikiem komputerowym, skończył dwa kie ranki studiów, ale pracy we Wrocławiu nie znalazł. Skarży się, że niepełnosprawnym oferuje się zwykle dozór parkingu, stróżowanie albo sprzątanie: – Jak znalazłem w końcu agencję reklamową, to okazało się, że nie jest przystosowana dla osoby na wózku. A ja nie chcę pracować w domu.

Wrocławskie urzędy spełniają wszelkie wymogi, w tym architektoniczne. Dlaczego więc nie zatrudniają niepełnosprawnych

Urzędnicy tłumaczą że pracowników przyjmują w konkursach, a nie-pełnosprawni w nich nie startują. Agnieszka Majcher, rzeczniczka wojewody dolnośląskiego: – Niepełnosprawność nie jest dla nas żadnym kryterium. Wszyscy muszą przejść ten sam system rekrutacji. Jeśli tylko kandydat spełnia warunki, będzie przyjęty do pracy.

Włodzimierz Patalas, sekretarz Wrocławia, twierdzi, że procedura konkursowa odstrasza niepełnosprawnych od startowania na stanowiska w u rzędach: – Do nas prawie się nie zgłaszają

Urząd marszałkowski zatrudnia zaledwie cztery osoby niepełnosprawne. Beata Pelc z biura prasowego zapewnia, że marszałek nie prowadzi specjalnej polityki kadrowej, a o przyjęciu do pracy decydują względy merytoryczne.

Wzorcową instytucją był do tej pory we Wrocławiu Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. -Nie płaciliśmy ani złotówki na PFRON – mówi Jacek Su-tryk, dyrektor MOPS-u. – W tym roku mamy kilka etatów do uzupełnienia, ale jesteśmy otwartym  pracodawcą i chętnie poczekamy na niepełnosprawnych. Sęk w tym, że często mają zbyt niskie kwalifikacje.

Włodzimierz Patalas proponuje: – Dla niepełnosprawnych powinno być zarezerwowane np. 10 proc. etatów. Wtedy takie osoby, które posiadają również odpowiednie wykształcenie i kwalifikacje, mogłyby być przyjmowane do pracy poza konkursem. Rocznie zatrudniamy 40 osób, nie mam nic przeciwko temu, żeby cztery etaty były zarezerwowane tylko dla niepełnosprawnych.

Więcej Gazeta Wyborcza.