W 2030 r. w Polsce będzie żyło zaledwie 30 mln osób, czyli o 8 mln mniej niż dzisiaj – przewiduje ZUS.
Niekorzystnie zmieni się struktura wiekowa. O ile teraz na jednego emeryta przypada czterech pracujących, o tyle w 2030 będzie ich już tylko dwóch. Dramat nastąpi w 2050 – na 15 mln aktywnych zawodowo Polaków przypadnie aż 11 mln emerytów.
– Będzie coraz mniej składek, a jednocześnie co raz więcej osób, którym trzeba będzie wypłacać emeryturę – tłumaczy Marcin Sławiński, dyrektor departamentu finansowego ZUS.
Z roku na rok będzie ubywać dzieci i młodzieży. Dziś poniżej 18 lat ma 7,5 mln Polaków, wciągu 20 lat będzie ich 3,4 mln.
Trudno się dziwić, skoro w ub.r. urodziło się zaledwie 374 tys. Polaków. To o blisko połowę mniej niż w 1983 r. – szczytowym roku ostatniego wyżu demograficznego. – Coraz więcej młodych ludzi, którzy mogliby zasilać system emerytalny, wyjeżdża za granicę – ostrzega były minister pracy Michał Boni. – To grozi bombą demograficzną.
Emeryci żyją też dłużej. Od początku lat 90. życie kobiet wydłużyło się o prawie 4 lata, a mężczyzn – o 4,3. Teraz średnia życia Polek to 79,4 roku, a mężczyzn-70,8.
Dzisiaj do funduszu emerytalnego w ZUS co roku państwo musi dopłacać ponad 20 mld zł. Prawdziwy kryzys zacznie się jednak w 2 02 5 r. – na emerytury może zabraknąć nawet 100 mld zł!
Według raportu Instytutu Badań Strukturalnych niezbędne jest więc podwyższenie wieku emerytalnego. W przeciwnym razie trzeba będzie zwiększyć podatki.
Przed tym problemem miał chronić specjalny fundusz demograficzny w ZUS stworzony w 1999 r., zasilany z prywatyzacji. Ale w kolejnych latach plany prywatyzacyjne nie były realizowane. W efekcie dziś fundusz zgromadził 2,8 mld zł, choć miało to być ponad 20 mld.
Więcej Gazeta Wyborcza.