Czas na zwrot w polityce fiskalnej…

Gazeta Wyborcza , autor: Maciej Krzak , oprac.: GR

maj 4, 2007


Zlikwidowanie deficytu finansów publicznych w okresie boomu gospodarczego powinno być priorytetem – pisze Maciej Krzak.

Najważniejszym makroekonomicznym problemem Polski jest nadmierny deficyt finansów publicznych, na który składa się głównie deficyt budżetu państwa. Według wstępnych danych Eurostatu z końca kwietnia deficyt całego sektora wyniósł 3,9 proc. PKB i tylko Węgry (9,2 proc) oraz Włochy (4,4) zanotowały wyższe deficyty. Wynik równy Polsce miała Portugalia.

Jednak w odróżnieniu od tych krajów w Polsce panowała w tym czasie świetna koniunktura i tylko dzięki niej deficyt finansów publicznych obniżył się z 4,3 proc. PKB w 2005 roku. Nie było to zasługą reform.

Deficyt jest nadmierny także dlatego, że prowadzi do zwiększania się długu publicznego w relacji do PKB; w2006r. ten dług liczony zgodnie z metodologią Eurostatu wzrósł do 47,8 prec.PKB z 47,1 proc. PKB w 2 005 roku. Niby niewiele, ale – podkreślam -to wszystko dzieje się przy najlepszej koniunkturze od dziesięciu lat!

Polska z racji wysokiego deficytu finansów publicznych, na który głównie składa się deficyt budżetu państwa, podlega procedurze nadmiernego deficytu w ramach unijnego Paktu Stabilizacji i Wzrostu. Zgodnie z nim nasz deficyt ma spaść do 2,9 proc. PKB w2009 roku, a więc ciut poniżej dopuszczalnego maksimum 3 proc. Komisja Europejska wymaga, by deficyt spadał o min. 0,5 proc. rocznie. To zbyt mało w okresie wysokiej koniunktury. W okresie boomu gospodarczego deficyt sektora powinien obniżać się przynajmniej o 1 proc. PKB rocznie, tak by w 2009 r. przestał istnieć. Innym krajom udawało się w okresie prosperity zbijać go o dużo więcej.

Mamy dogodny moment, aby pozbyć się garbu nadmiernego deficytu raz na zawsze; dobrze zrównoważona gospodarka, perspektywa wykorzystania funduszy z UE i wyż demograficzny na rynku pracy tworzą korzystny splot czynników dla szybkiego wzrostu PKB przez kilka lat. Likwidacja deficytu wzmocniłaby fundamenty trwałego wzrostu gospodarczego, gdyż zniknęłoby ryzyko, że nierównowaga finansów publicznych wywoła jego spowolnienie czy wręcz załamanie. Zgodnie z teorią ekonomii finanse publiczne powinny być zrównoważone w ramach cyklu gospodarczego. Umożliwia to złagodzenie skutków recesji, bo w fazie ożywienia i boomu kraj wypracowuje nadwyżkę, i w ten sposób amortyzuje skutki przegrzania gospodarki, a w fazie spowolnienia i recesji przechodzi do deficytu, który stymuluje popyt krajowy. Eliminacja deficytu w okresie boomu gospodarczego, który zapewne potrwa w Polsce kilka lat, powinna stać się absolutnym priorytetem polityki makroekonomicznej.

Jak uczy doświadczę nie irlandzkie, fińskie czy hiszpańskie, trwałe wyeliminowanie deficytu finansów publicznych w okresie ożywienia wymaga racjonalizacji wydatków: ograniczenia tempa wzrostu części z nich, zmniejszenia niektórych pozycji W Polsce największy efekt można osiągnąć, redukując wydatki na wcześniejsze emerytury (wynoszą ok. 20 mld zł rocznie) oraz znacząco redukując dotacje do emerytur rolniczych (ponad 15 mld). Rolnicy współfinansują swoje emerytury zaledwie w 8 proc.

Zmiany muszą dotknąć głównie wydatków. Podatki w Polsce należą bowiem do wysokich. Jest to związane z niską aktywnością zawodową Polaków, bo mało osób płaci podatki (udział aktywnych w sile roboczej ok. 54 proc. jest najniższy w krajach Unii).

Szybkie wyeliminowanie deficytu sygnalizowałoby inwestorom, że Polska stawia na stabilność makroekonomiczną i jest zdeterminowana prowadzić odpowiedzialną politykę fiskalną. Zwiększałoby to zaufanie do naszego kraju, a nawet pozwoliło na obniżenie stóp procentowych ze względu na niższą premię za ryzyko zakupu rządowych papierów dłużnych. To osłabiałoby presję na zbytnie wzmocnienie złotego szkodzące eksportowi. Wyższa wiarygodność przełożyłaby się na wyższe oceny polskiego długu przez światowe agencje ratingowe, owocując jego wyższymi cenami, a więc niższymi kosztami obsługi długu. Szerszym strumieniem płynęłyby do Polski bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Eliminacja deficytu oznaczałaby też to, że wydatki państwa przestałyby wypychać kredyty dla firm, gdyż banki przestałyby inwestować wolne środki w bezpieczne papiery skarbowe i w znacznej części zastąpiły te inwestycje kredytem dla firm.

Eliminacja deficytu stworzyłaby podwaliny pod redukcję podatków.

Niższe podatki bowiem w warunkach nadmiernego deficytu można odpowiedzialnie wprowadzić jedynie za cenę niższych wydatków. Jednak obecna władza mnoży pomysły zwiększenia wydatków, minister finansów im przytakuje, twierdząc, że ten wzrost wydatków zostanie sfinansowany przez rosnące dochody budżetu dzięki wysokiej dynamice gospodarczej. Z moich szacunków wynika, że redukcja pozapłacowych kosztów pracy obniżka podatku od dochodów osobistych, podwyższona waloryzacja emerytur i rent oraz zamierzone zmiany w polityce rodzinnej kosztowałyby budżet wiatach 2008-09 co najmniej 45 mld zł, czyli 4,3 proc. PKB z 2006 r. Przy tym Polska ma pozostać na zapisanej w programie konwergencji ścieżce redukcji niedoboru finansów publicznych do roku 2009.

Więcej Gazeta Wyborcza.