Kto przy pożyczaniu pieniędzy rezygnuje z osobistego kontaktu z klientem i weryfikacji przedstawionych przez niego danych, nie zaliczy wyłudzonych pieniędzy do kosztów uzyskania przychodu – czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Spółka oferującą osobom fizycznym pożyczki tradycyjnie i online. W pierwszym modelu klient zawiera umowę z agentem bądź brokerem współpracującym ze spółką, w drugim pożyczka jest udzielana przez internet.

W obu przypadkach stosowane są procedury weryfikacyjne, mające zapobiegać ewentualnym oszustwom. Różnią się one jednak w zależności od kanału dystrybucji pieniędzy. Przy udzielaniu pożyczek w tradycyjny sposób dochodzi do osobistej weryfikacji danych klienta.

Natomiast przy pożyczaniu środków przez internet weryfikacja jest najpierw w pełni automatyczna. W tym celu stosowane są systemy informatyczne pozwalające na potwierdzenie tożsamości pożyczkobiorcy.

Dopiero potem pracownik spółki telefonuje do potencjalnego klienta. Dodatkowo klient musi przelewać spółce symboliczną kwotę, aby mogła się ona upewnić co do rachunku bankowego, na który ma trafić pożyczka.

Spółka tłumaczyła, że mimo zachowania przez nią ostrożności, zdarza się, iż dochodzi do kradzieży tożsamości klienta i wyłudzania pożyczki przez oszustów. Uważała, że w takiej sytuacji powinna mieć prawo do zaliczenia utraconych pieniędzy do kosztów uzyskania przychodu jako straty w środkach obrotowych. Podkreślała, że zarówno przy udzielaniu pożyczek online, jak w tradycyjny sposób dochowuje standardów należytej staranności, a ewentualne kradzieże nie są z jej winy.

Innego zdania byli dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej oraz warszawski WSA (wyrok z 16 listopada 2021 r., sygn. akt III SA/Wa 906/21). Sąd zgodził się z fiskusem, że w tej sprawie weryfikacja klientów nie jest prowadzona z wystarczającą starannością.

Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 18 listopada 2021 r., autor: Mariusz Szulc, oprac.: GR