Nadchodzi telepraca…

Mobile Internet , autor: Edwin Bendyk , oprac.: GR

maj 8, 2007

Telepraca dla wielu osób w Polsce jest faktem. Nie jest jednak faktem w świetle prawa pracy. Ale to się zmieni, bo rząd przygotował projekt nowelizacji Kodeksu pracy, w którym praca na odległość będzie prawnie usankcjonowana.

W czym problem, można zapytać Wszak wystarczy komputer, internet i telefon, by pracować, nie jeżdżąc do biura firmy. Sprawa jednak nie jest taka oczywista: tzw. stosunek pracy rodzi wiele konsekwencji, jak choćby konieczność zapewnienia odpowiednich warunków BHP. Istotne są także kwestie kontroli czasu pracy, odpowiedzialności za sprzęt, za bezpieczeństwo danych. W końcu istotny też jest status telepracownika w porównaniu ze statusem pracownika zatrudnionego w siedzibie firmy. Wszystkie te zawiłe problemy ma rozwiązać nowelizacja kodeksu.

Czy w rezultacie zmniejszy się bezrobocie, zwiększy zatrudnienie osób niepełnosprawnych i osób wychowujących dzieci Cóż, nie wierzyłbym aż w tak wielką moc sprawczą regulacji prawnych. Są one warunkiem koniecznym cywilizowania relacji rynkowych, ale nie wystarczającym. To jednak siły rynku mają i będą miały większy wpływ na rzeczywistość niż najlepsze nawet prawo.

Jak już wspomniałem, telepraca już jest faktem dla wielu Polaków. Tyle że większość z nich to w świetle prawa osoby samozatrudnione, a nie pracownicy. Polska wersja uelastyczniania rynku pracy polega na zachęcaniu pracowników, by rejestrowali własne firmy i potem świadczyli usługi, które niczym nie różnią się od pracy, jaką wykonywaliby na etacie. Korzyści są ewidentne przynajmniej dla pracodawcy: nie płaci ZUS-u i w ogóle nie obchodzi go Kodeks pracy. Zadowoleni bywają także pracownicy, którzy płacą najniższą stawkę ZUS, a nie tak, jak bywa podczas zatrudnienia na etat, policzoną od wysokości wynagrodzenia Można tak się dogadać, że pracodawca płaci samozatrudnionemu mniej niż etatowemu, a samozatrudniony ma i tak na rękę więcej niż etatowy.

Gdy się popatrzy na pewne branże, zwłaszcza w usługach, to widać, że w niektórych poziom przedsiębiorczości jest najwyższy na świecie. Kto np. pracuje na etacie w firmie budowlanej Dominuje albo zatrudnienie, albo robota na czarno. Kodeks ma tylko niewielki wpływ na tę rzeczywistość. Zmienia się ona dopiero wówczas, gdy rynek wysyła silny impuls. Największym takim impulsem ostatnich lat był szok emigracyjny, który wyssał fachowców wszelkiej maści, powodując niedobory na polskim rynku pracy. Nasi pracodawcy odkryli ze zdumieniem, że muszą podnieść płace, jeśli chcą w ogóle utrzymać pracowników. Zmieniło się też radykalnie podejście do warunków pracy. Ba, teraz nawet stażyści zaczynają stawiać warunki, a jeszcze dwa lata temu było wiadomo, że stażysta to współczesny synonim niewolnika pracującego za darmo i wykonującego wszelką czarną robotę.

Być może ten sam rynkowy impuls i niedobory na rynku pracy spowodują, że wpisana do Kodeksu pracy telepraca stanie się faktem dla ludzi, którzy choćby z racji swej niepełnosprawności lub obciążeń rodzinnych nie mogą wybrać opcji emigracyjnej. Z badań, jakie można znaleźć na witrynie Ministerstwa Pracy, wynika, że w tej chwili telepraca rozumiana jako choćby częściowa możliwość pracy zdalnej, stosowana jest w 16 proc. firm. Telepracownicy w 33 proc. przypadków zatrudnieni byli w świadczeniu usług finansowych, w 33 proc. przy tworzeniu grafiki, w 25 proc. w księgowości.

Badania te wskazują na powody wykorzystywania telepracy. Najważniejszy to chęć zwiększenia efektywności pracy (57 proc), potem obniżenie kosztów prowadzenia biura (32 proc), w 2 proc. przypadków umożliwiono telepracę, by pomóc pracownikowi w trudnej sytuacji życiowej. Czy wyniki te zmienią się. gdy podobne badania zostaną przeprowadzone w dwa lata po nowelizacji kodeksu.

Czekając na odpowiedź, warto przyglądać się doświadczeniom innych krajów, gdzie telepraca jest wdrażana od lat 80. I tak w Stanach Zjednoczonych ponad 40 mln pracowników spędza przynajmniej część czasu, pracując w domu, a liczba ta systematycznie rośnie. Amerykanie skrzętnie liczą, jakie odnoszą korzyści z tej transformacji. Same oszczędności wynikające ze zmniejszonej liczby nieobecności liczone są w setkach miliardów dolarów rocznie. Najbardziej spektakularne są jednak walory ekologiczne telepracy. Fakt, że na skutek telepracy 32 mln Amerykanów przynajmniej raz w tygodniu nie pojedzie do biura oznacza że nie przejadą oni 1,260 mld mil oszczędzając 74 mln galonów benzyny. No i oszczędności czasu: 40 minut na dojazd do pracy każdego dnia daje równowartość 8 tygodni pracy w ciągu roku.

Więcej Mobile Internet.