Marsz pod siódemkami…

Dziennik Łódzki , autor: Agnieszka Magnuszewska , oprac.: GR

maj 9, 2007

Co siódmy łodzianin jest niepełnosprawny. Część z nich wzięła wczoraj udział w… siódmym marszu z okazji Europejskiego Dnia Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych. Zorganizowano go… siódmego maja. Być może te siódemki – zwykle szczęśliwe – pomogą w walce o pieniądze, których brak jest często bardziej dotkliwy niż społeczna dyskryminacja.

Bożena Znyk od 26 lat zmaga się z niepełnosprawnością córki. Wczoraj po raz piąty była uczestniczką marszu W trosce o godne życie", ale nie wierzy w jego skuteczność. Bo, jak tu mówić o godności, kiedy 500 zł jej emerytury musi wystarczyć na utrzymanie dwóch córek i leki dla młodszej z nich. – Niestety, nie wszystkie są refundowane. Na przykład za lek hormonalny płacę ponad 30 zł – wylicza mama niepełnosprawnej Ewy i dodaje, że ograniczony budżet wpływa na przebieg terapii córki. – Nie zawsze możemy sobie pozwolić, aby Ewa pojechała na turnus rehabilitacyjny. Zależy, czy Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych przyzna pieniądze na ten cel. A, niestety, nie zdarza sie to często.

Dobrze o tym wie również Ewa Zeliga z Ozorkowa, która już dwukrotnie musiała pożegnać się z marzeniami. Ubiegała się o pieniądze na komputer i rower trzykołowy. – Powiedziano mi, że rowery są dla… zdrowych – skarży się 30-latka, jeżdżąca na wózku. – Do tej pory nie mogłam również pojechać do sanatorium. Główną przeszkodą jest wymagana obecność opiekuna, ale musi on za siebie zapłacić aż 500 zł. To kwota dla mnie niewyobrażalna.

Więcej Dziennik Łódzki.