Nie wychodzą z domu, bo nie potrafią się samodzielnie poruszać. Nie chodzą do szkół, bo te nie są przystosowane. Nie mają przyjaciół, bo i gdzie mieliby ich poznać. Uwięzionym we własnych domach dzieciom na wózkach inwalidzkich próbuje pomóc Fundacja Aktywnej Rehabilitacji. Patryk Stąpor, małomówny i niesamodzielny dziesięciolatek ze Skorzeszyc w gminie Górno, trafił do Fundacji dwa lata temu. Ponieważ nie prowadziła ona zajęć dla dzieci, chłopiec ćwiczył z dorosłymi.
– Przed tymi spotkaniami Patryk nie poruszał się sam na wózku. Dziś jest samodzielny. Stał się też bardziej otwarty. Na zajęciach poznał osoby, które pomimo wózka normalnie pracują i funkcjonują. Dzięki nim radośniej i pewniej patrzy
Na zajęcia, uczęszcza dziesięcioro dzieci. Mogłoby znacznie więcej, gdyby tylko stowarzyszeniu udało się do nich dotrzeć w przyszłość – opowiada Anna Stąpor, matka chłopca.
Od marca Fundacja organizuje specjalne zajęcia dla dzieci w wieku 7-13 lat, które po uszkodzeniu rdzenia kręgowego, z przepukliną oponowo-rdzeniową lub rozszczepieniem kręgosłupa poruszają się na wózku. W czasie zajęć mogą wypróbować swoje siły w różnych dyscyplinach sportowych. Uczą się samodzielnego poruszania na wózku, mycia i ubierania się.
Na zajęcia uczęszcza dziesięcioro dzieci. Mogłoby znacznie więcej, gdyby tylko stowarzyszeniu udało się do nich dotrzeć.
-Nigdzie nie ma kompletnych danych o liczbie dzieci na wózkach. W naszej bazie jest 2 0-3 0 nazwisk i wszystkich znaleźliśmy pocztą pantoflową. A dzieciaków, którym trzeba pomóc, jest według naszych szacunków co najmniej dwieście. Najgorzej wygląda sytuacja w małych miejscowościach – zwraca uwagę Ewa Sałąj z Fundacji Aktywnej Rehabilitacji.
Z informacji Fundacji wynika, że te dzieci często nawet nie wychodzą z domów. -Tak jest w Bęczkowie. Zajęcia w szkole podstawowej odbywają się na piętrze, dzieci na wózkach nie mogą się tam dostać, mają więc indywidualny tok nauczania. A to zamyka je psychicznie i fizycznie. Chcemy to zmienić – zapowiada Ewa Sałąj.
Więcej Gazeta Wyborcza.