Umowa o dzieło to wymarzony kontrakt dla przedsiębiorców – płaca nie jest obciążona składkami na ZUS, trzeba zapłacić tylko zaliczkę na podatek dochodowy. Nie ma również innych obowiązków dokumentacyjnych czy rozliczeniowych. Podwładny nie upomni się o płatny urlop wypoczynkowy czy wynagrodzenie chorobowe. Wszystko to zachęca do angażowania na tej podstawie, z czego skwapliwie korzystają zatrudniający. Problem w tym, że umowy cywilnoprawne lawinowo pojawiają się tam, gdzie nie powinno być ich wcale – czytamy w Rzeczpospolitej
Nawet na budowach, szczególnie tych najmniejszych, robotnicy często pracują bez jakiejkolwiek umowy. A jeśli mają kontrakt, najczęściej jest to umowa o dzieło. O ile jednak jednorazowe umówienie się na wybudowanie ścian budynku jeszcze mogłoby się obronić, o tyle taka działalność prowadzona codziennie (praca ciągła), pod kierownictwem szefa (konkretne polecenia co do sposobu wykonywania poszczególnych czynności, bieżący nadzór) w miejscu i czasie wyznaczonym przez szefa – już nie. Mamy wówczas do czynienia z pracą ewidentnie podporządkowaną charakterystyczną dla stosunku pracy.
Faktyczne wykonywanie zajęć w takich warunkach przesądza o tym, że powinna być zawarta umowa o pracę. Wtedy nawet zgodna wola obu stron wyrażona w podpisanym kontrakcie nie będzie przejawem swobody zawierania umów, ale raczej wspólnym działaniem zmierzającym do obejścia przepisów. A takie zachowanie prędzej czy później obróci się przeciwko przedsiębiorcy. Jeśli do firmy zawita inspektor kontroli ZUS czy inspektor pracy i stwierdzą nieprawidłowości w zakresie legalności zatrudnienia, przedsiębiorca słono zapłaci za ten nielegalny proceder. Zatrudnianie bez umowy (brak potwierdzenia na piśmie zawarcia umowy o pracę najpóźniej w pierwszym jej dniu – art. 281 pkt 2 k.p.), a także angażowanie na umowę-zlecenie w warunkach, w których powinna być zawarta umowa o pracę (art. 281 pkt 1 k.p.) stanowi wykroczenie przeciwko prawom pracownika. Grozi za to grzywna w postaci mandatu karnego od 1 do 2 tys. zł. Oczywiście skarcony może się nie zgodzić na przyjęcie tego mandatu, ale wówczas inspektor sporządzi wniosek o ukaranie i sprawa trafi do sądu. Niewykluczone, że ten wymierzy bardziej dotkliwą karę – nawet do 30 tys. zł.
Jedno wykroczenie pociąga kolejne – jeśli ktoś pracuje na czarno, nie ma odprowadzanych składek. Wykroczenie popełnia ten, kto nie dopełnia obowiązku opłacania składek na Fundusz Pracy, nie zgłasza wymaganych danych lub zgłasza nieprawdziwe, co skutkuje zaniżeniem wymiaru składek na FP (art. 122 ust. 1 pkt 1 i 2 ustawy z 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy; tekst jedn. Dz.U. z 2015 r., poz. 149 ze zm.). Za to wykroczenie sankcja jest wyższa – najniższa grzywna to 3 tys. zł, najwyższa 5 tys. zł. Wniosek o ukaranie wniesie inspektor, ale o tym, ile trzeba będzie zapłacić, zdecyduje sąd.
To nie koniec nieprzyjemności. Jeśli inspektor pracy stwierdzi nieprawidłowości składkowe, na pewno poinformuje ZUS. Ten z kolei przyśle swojego inspektora kontroli, który sprawdzi, w jaki sposób płatnik wywiązuje się z obowiązku zgłaszania do ubezpieczeń i opłacania składek na ubezpieczenia społeczne za zatrudnionych.
Więcej w Rzeczpospolitej z 1 grudnia 2015 r.