O dziwo, zarówno pracodawcy, jak i związkowcy są zgodni, że potrzeba zmian w zasadach oskładkowania przychodów z wielu źródeł – czytamy w Rzeczpospolitej
Zgłaszany przez prezydenta postulat oskładkowania wszystkich przychodów z zatrudnienia nie jest nowy. Już ponad trzy lata temu projekt ustawy został przygotowany przez związkowców z NSZZ „Solidarność” w Komisji Trójstronnej.
Propozycja związkowców miała zapewnić jak największe wpływy ze składek do ZUS nie tylko po to, by załatać rosnącą dziurę finansową w ZUS, ale także zapewnić wyższe emerytury na starość. Zależą one obecnie wyłącznie od wysokości zapłaconych składek. W projekcie sprzed lat poza pełnym oskładkowaniem prowadzących działalność gospodarczą, zleceniobiorców i pracujących na umowach o dzieło związkowcy szli nawet dalej w swoich propozycjach. Postulowali np. wykreślenie przepisów przewidujących dwuletni okres opłacania niższych składek przez rozpoczynających działalność gospodarczą.
Przedstawiciele pracodawców przyznają, że zmiany są potrzebne. Może nie tak daleko idące, jak proponują związkowcy czy prezydent, ale gruntowny przegląd zasad prowadzenia działalności gospodarczej czy pracy na umowach o dzieło by się przydał.
Okazja do przymiarki w oskładkowaniu wszystkich umów będzie już na początku roku. Od 1 stycznia 2016 r. wchodzą bowiem w życie zmiany w zasadach oskładkowania kilku umów-zleceń zawartych przez kilka firm z jedną osobą. Problem w tym, że zaproponowane przez poprzedni rząd przepisy przewidują bardzo skomplikowany system zliczania przychodu, by składki były płacone od co najmniej minimalnego wynagrodzenia. Już teraz niektórzy mówią, że łatwiej składkować całość przychodów z tych umów, ale może niższą niż teraz składką na ZUS.
Więcej w Rzeczpospolitej z 2 grudnia 2015 r.