Pomysł utworzenia ministerstwa informatyzacji jest tak kompromitujący intelektualnie, że zaczynam wierzyć, iż osoba zbliżona do rządu" jest jego największym wrogiem – pisze wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji
Potrzebna szybka informatyzacja, a nie nowe ministerstwo
Na łamach różnych czasopism anonimowi doradcy rządu postulują powołanie ministerstwa informatyzacji. Nie zabierałbym głosu i nie polemizował z pomysłami sprzecznymi ze zdrowym rozsądkiem i – co gorsza – z interesami rządu i państwa polskiego, gdybym nie wiedział, że rzeczywiście tego typu pomysły są lansowane przez bliżej nieokreślonych przedstawicieli partii rządzących od sześciu miesięcy.
Pomysł ten uważam za samobójczy. Takie ministerstwo jest odwrotnością programu PiS. Dlatego jako doradca PiS ds. informatyzacji pozwalam sobie zabrać publicznie głos. Spróbuję wyjaśnić, dlaczego powołanie ministerstwa informatyzacji jest pomysłem irracjonalnym i niezgodnym nie tylko z programem, ale także z systemem wartości reprezentowanym przez PiS.
Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i dlatego priorytetem rządu premiera Jarosława Kaczyńskiego jest z jednej strony dostosowanie struktur państwowych i procedur administracyjnych do reguł obowiązujących w Unii Europejskiej, z drugiej zaś – zagwarantowanie Polsce wpływu na kształtowanie tych reguł dziś i w najbliższej przyszłości Uważam, że to najważniejsze zadanie, przed jakim stoi nasz kraj. Zadanie tym trudniejsze, że fenomen organizacyjno-prawny Unii -jej biurokratyczna "oryginalność" – jest często niezrozumiały dla naszych polityków, a także urzędników szczebla centralnego i samorządowego
Unia Europejska nie jest państwem, lecz tworem ustrojowym, który nieustannie się zmienia. Zasada ta jest sprzeczna z istotą administracji, która działa według stałych jednolitych, niezmiennych reguł. Otóż urzędy i procedury administracji publicznej w naszym kraju muszą być zbudowane i funkcjonować w taki sposób, aby zmiana reguł zarządzania była naczelną regułą kierującą państwem. Zmiana procedur administracyjnych jest "regułą reguł" funkcjonowania w ramach UE. Nowa zasada, wokół której zorganizowana jest profesjonalna administracja w UE, funkcjonuje w nieznanym z historii ustroju politycznym. Unia Europejska nie opiera się bowiem na klasycznym podziale na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Podstawa UE, czyli wspólnotowy trójkąt instytucjonalny: Rada, Komisja, Parlament raczej na połączeniu funkcji niż podziale władzy. To Komisja Europejska, inaczej rząd Unii, a nie Parlament, ma monopol na inicjatywę ustawodawczą. Unia Europejska charakteryzuje się brakiem wyraźnego centrum zarządzania, co upodabniają – przynajmniej w pewnym zakresie – do Internetu. Mnogość interesów, jakimi nasycone są Rada i Komisja, wskazuje na nieobecność w systemie polityczno-administracyjnym wyraźnej zależności hierarchicznej i dlatego system unijny jest przez wielu specjalistów nazywany systemem sieciowym. Nietrudno zauważyć, że zasady, na jakich zbudowana jest UE, są sprzeczne z naczelną cechą systemową DI Rzeczypospolitej. jaką jest syndrom organizacji resortowej, opartej zarówno na interesach, jak i kulturze centralnej kadry urzędniczej. Państwo "resortowe" jest zaprzeczeniem "instytucji sieciowej", jaką jest UE. Powołanie ministerstwa ds. informatyzacji wzmacniałoby patologie polskiej administracji rządowej i oddalałoby nasz kraj od rozwiązań instytucjonalnych obowiązujących w Unii Europejskiej.
Tworzenie nowego ministerstwa jest także sprzeczne z programem PiS dotyczącym informatyzacji kraju. Według tego programu remedium na dramatyczną dezintegrację informacyjną państwa jest powołanie międzyresortowego urzędu ds. informatyzacji administracji publicznej. Urząd ten miałby głos decydujący, co oznacza, że żadne ministerstwo nie mogłoby rozpocząć realizacji projektu informatycznego bez uzyskanego akceptacji
Urząd byłby podporządkowany bezpośrednio premierowi. Rząd -o czym pragnę przypomnieć -przystąpił już do realizacji tej reformy. W pierwszej fazie nastąpiło powołanie Komitetu Stałego Rady Ministrów ds. Informatyzacji i Łączności, który przygotuje plan powołania ponad Urzędu ds. Informatyzacji i Łączności
Ministerstwo jest resortem i nie może z definicji np. narzucić standardów informatycznych, czy też powstrzymać budowę systemu informatycznego w innym ministerstwie. Zadaniem zaś Urzędu ponad byłaby koordynacja informatyzacji we wszystkich ministerstwach : bez jego zgody nie można rozpocząć budowy systemu czy bazy danych w ministerstwach, badałby on czy takie same (rzecz nagminna w dotychczasowej praktyce) bazy danych już nie istnieją. Urząd zwalczałby powtarzalność systemów i zasobów informacyjnych.
Powołanie nowego ministerstwa pogłębiłoby jeszcze bardziej dezintegrację państwa polskiego i uniemożliwiłoby reformę administracji publicznej polegającą na jej uniezależnieniu od interesów firm prywatnych, które w Polsce "resortowej" czują się jak ryba w wodzie. Mogą bowiem sprzedawać te same informacje i systemy różnym ministerstwom, doprowadzając np. do swoistego informatycznego monopolu w jakimś dziale administracji i kompletnie zniewolić państwo (przykład informatyzacji ZUS, który jest uzależniony od jednej firmy, jest najbardziej znany).
Mówiąc krótko: powołanie ministerstwa informatyzacji zgodne jest z interesami firm prywatnych, ale sprzeczne z interesem państwa polskiego.
Więcej Rzeczpospolita