Blisko trzy miliony Polaków cierpi z powodu nietrzymania moczu. Cierpi w milczeniu,bo wstydzi się o tym powiedzieć lekarzowi. Cierpi niepotrzebnie, bo medycyna coraz lepiej radzi sobie z tym schorzeniem.
Kilka razy dziennie wykonujemy tę prozaiczną czynność, nie przywiązując do niej wagi. Niestety, dla co najmniej 5 proc. ludzi staje się ona poważnym problemem-mocz wycieka poza ich kontrolą i wolą.
W proces oddawania moczu zaangażowanych jest zaskakująco wiele struktur naszego ciała: mózg, rdzeń kręgowy, włókna nerwowe – zarówno współczulne, jak i przywspółczulne, receptory czuciowe, mięsień wypierający siusiu z pęcherza i wreszcie mięśnie zwieracze pęcherza i cewki. Jest tego tyle, że o popsucie któregoś z elementów nietrudno. Co się konkretnie psuje i dlaczego Lekarze wciąż szukają na te pytania pełnej odpowiedzi.
Biegiem do toalety
Wiadomo natomiast, że nietrzymanie moczu znacznie częściej dotyczy kobiet i że sprzyjają temu trzy czynniki: częste porody siłami natury, otyłość i menopauza. Z badań opublikowanych cztery lata temu na lamach New England Journal of Medicine" wynika, że ryzyko choroby u kobiet, które rodziły siłami natury, jest ponad ośmiokrotnie wyższe niż u tych, które nie miały dzieci. Otyłość sprzyja niekontrolowanemu moczeniu, gdyż nadmiar tłuszczu naciska na wiotki pęcherz i utrudnia jego prawidłowe działanie. Wreszcie menopauza-wygaśnięcie czynności hormonalnych jajników-wyraźnie zwiększa ryzyko pojawienia się lub nasilenia dawnych dolegliwości.
Specjaliści wyróżniają dwa główne typy choroby:
wysiłkowe nietrzymanie moczu (np. na skutek dźwignięcia walizki, kaszlu, śmiania się, wchodzenia po schodach, gwałtownego pochylenia się), tzw. zespół nadreaktywnego pęcherza, kiedy pomimo tego, że jest w nim niewielka porcja moczu, choremu nagle wydaje się, że jeśli zaraz nie dotrze do toalety, dojdzie do katastrofy.
Niezależnie od typu choroba ma ogromny wpływ na jakość życia. Nietrudno wyobrazić sobie, jak czuje się osoba, która nagle mimowolnie zrobiła siusiu. U 40 proc. chorujących kobiet taki incydent zdarza się co najmniej raz w miesiącu, np. w drodze do pracy, w czasie wizyty u znajomych, w sklepie , podczas współżycia W efekcie ich życie zaczyna być w dużej mierze podporządkowane temu, by móc w porę
zdążyć do toalety. – Znam pacjentki, które wychodząc z domu, poruszają się wyłącznie znanymi trasami, muszą bowiem dokładnie wiedzieć, gdzie mieszczą się publiczne ubikacje -mówi prof. Tomasz Pertyński, kierownik Kliniki Ginekologii i Chorób Menopauzy Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Pacjenci ograniczają swoje życie zawodowe, towarzyskie, partnerskie. Rezygnują ze współżycia (z badań wynika, że je dna czwarta kobiet unika kontaktów z partnerem), przechodzą na rentę, bywa, że wpadają w depresję.
Ta choroba daje się leczyć
Mimo tak dotkliwych symptomów chorzy za nic w świecie nie chcą szukać ratunku u lekarza. Nie potrafią przełamać wstydu. Otworzyć się jest w stanie zaledwie co dziesiąta odwiedząjąca ginekologa chora. Inna sprawa, że lekarze sami z siebie również o to nie pytają.
– Badam pacjentkę, która słowem nie zająknie się na temat nietrzymania moczu, aleja i tak wiem, co jej dolega – opowiada prof. Pertyński. – Choć dokładnie 40 proc. kobiet, które cierpią z powodu nietrzymania moczu,co najmniej raz w miesiącu nagle zdarza się przykra wpadka – u znajomych, w sklepie, podczas współżycia. Ich życie jest podporządkowane temu, by móc w porę zdążyć do toalety umyła się przed badaniem, czuję zapach moczu. Nie zdradzam się z tą wiedzą, tylko delikatnie naprowadzam, by sama opowiedziała o swych problemach.
Więcej Gazeta Wyborcza.