Pis schładza gospodarkę…

Gazeta Wyborcza , autor: Patrycja Maciejewicz , oprac.: GR

wrz 12, 2007

Zachęcając 40- i 50-latków, by zostali przedwcześnie emerytami, rząd zabiera firmom wykwalifikowanych pracowników, państwu podatników, a gospodarce utrudnia rozwój

Sejm przedłużył wpiątek o rok liberalne zasadyprzechodzeniana wcześniejszą emeryturę, co naprogu kampanii wyborczej obiecał premier Jarosław Kaczyński. Dla państwa koszt tego zabiegu to 18 mld zl rozłożone na lata.

Ekonomiści ostrzegąjąjednak, że to niejedyny koszt. Decyzja Sejmu oznacza wypychanie ludzi z rynku pracy, któiyjuż dziś nie zaspokaja potrzeb rozwijającej się gospodarki.

Dziś na wcześniejszą emeryturę mają prawo przejść m.in. nauczyciele,kierowcy, telefonistki, pracownicy energetyki, kolei, kopalń i hut. Rząd początkowo chciał radykalnie ograniczyć grono uprawnionych, m.in. o bi-leterki wkasach PKP, pracowników NIK czy dziennikarzy-łącznie 400 tys. osób. Ale ostatecznie ich uprawnienia będą obowiązywać jeszcze przez rok.

Emerytura zamiast sukcesów

– Przeciętny Kowalski, który ma możliwość stania się młodym emerytem, kalkuluje: opłaca mi się, bo nawet jakbym pracował kilka lat dłużej, to moja emerytura nie byłaby dużo większa. Lepiej mieć spokój i pewne pieniądze co miesiąc – wyjaśnia Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.

-Nie wszyscy zapewne chcą już przestać pracować jednak wybierają emeryturę, bo boją się o swój etat w czasach gorszej koniunktury – zgadza się Jacek Męcina, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan". – Efekt jest taki, że 40-, 50-letni emeryci nierzadko są sfrustrowani niską emeryturą i żałują, że odeszli z pracy. Nagle urywa się spora część kontaktów z ludźmi, nie ma szans na awans i rozwój zawodowy. Oczywiście, część młodych emerytów jest zadowolona, bo poświęca się rodzinie, wychowuje wnuki. Jednak w innych krajach ludzie w tym wieku przeżywa-ją złote czasy swojej kariery zawodowej.

Eksperci szacują, że od 1989 roku z rynku pracy wypchnięto nawet kilkanaście milionów ludzi. Efekt jest taki, że mamy w Polsce 40-letnich emerytów i jedne z nąjgorszych w Europie wskaźniki dotyczące aktywności zawodowej.

Budzą one coraz większy niepokój. Jak podał ostatnio GUS, w II kwartale aktywni zawodowo stanowili 53,5 proc. ludności, a więc minimalnie mniej niż przed rokiem (wtedy 53,6 proc), choć przecież gospodarka szybko rośnie.

Aktywni zawodowo to pracujący i poszukujący pracy Po drugiej stronie znajdują się uczniowie i studenci, niepełnosprawni, gospodynie domowe, renciści i emeryci. Wyjątkowo dotkliwe dla gospodarki jest wypadanie z rynku pracy kobiet, które statystycznie są lepiej wykształcone od mężczyzn. Aktywnych zawodowo pań jest 46 proc, podczas gdy panów 62 proc.

To praca tworzy dobrobyt. Gdyby więcej Polaków pracowalo, nasz wzrost gospodarczy mógłby być szybszy prędzej też dogonilibyśmy bogatsze kraje UE. Ekonomiści dziwią się więc rządowi, że sprzyja dezaktywizacji zawodowej. – To skrajna nieefektywność. Tak jakby przedsiębiorca połowę swoich zasobów trzymał w skarpecie, a tylko połowę inwestował w rozwój firmy – mówi Ryszard Petru.

Więcej Gazeta Wyborcza.