W poszukiwaniu lewych dochodów skarbówka sama łamie prawo…

Rzeczpospolita , autor: Grażyna J. Leśniak , oprac.: GR

wrz 18, 2007


Ścigając podatników za nieujawnione przychody, inspektorzy m.in. żądają niepotrzebnych dokumentów
i kwestionują transakcje, które nie podlegały opodatkowaniu.

Postępowania dotyczące nieujawnionych źródeł przychodów to jeden z priorytetów kontroli skarbowej. Szkopuł w tym, że inspektorzy, idąc tropem ukrywanych dochodów, często nie przestrzegają prawa. Przerzucają bowiem ciężar dowodu na podatnika, strasząc go karami porządkowymi i sankcją, która w praktyce oznacza konfiskatę majątku – alarmują doradcy podatkowi.

Skrupulatna niedokładność

– Przez trzy lata inspektor badał, skąd wziąłem pieniądze na zakup akcji, choć bank potwierdził udzielenie mi kredytu, a na akcjach ustanowiony został zastaw. To jednak nie wystarczyło skarbówce. Akta sprawy liczyły wiele tomów, bo pod lupę trafiły wszystkie moje operacje giełdowe, a było ich po kilkadziesiąt, a czasami kilkaset dziennie. Inspektor skrupulatnie sprawdzał każde 10 groszy różnicy i nie przekonywał go fakt, iż w czasie, kiedy kupowałem akcje, czyli w 2000 r., dochód z nich nie podlegał opodatkowaniu, a tym samym obowiązkowi dokumentowania – opowiada jeden z kontrolowanych, wobec którego postępowanie zostało umorzone.

Zdarza się, że w ferworze poszukiwań inspektorzy usiłują weryfikować osoby, które po wieloletnim pobycie za granicą powracają do kraju.

– Miałem klienta, który po 25 latach zamieszkiwania za granicą wrócił do Polski. Urzędnicy skarbowi, chcąc zweryfikować źródło pochodzenia pieniędzy, za które kupił nieruchomość, zażądali wszystkich wyciągów z rachunków bankowych i kopii składanych przez niego za granicą rozliczeń podatkowych. Zapomnieli, że osoba ta nie była tu nawet rezydentem podatkowym – opowiada doradca podatkowy jednej z warszawskich kancelarii.

Więcej Rzeczpospolita.