Ścigając podatników za nieujawnione przychody, inspektorzy m.in. żądają niepotrzebnych dokumentów
i kwestionują transakcje, które nie podlegały opodatkowaniu.
Postępowania dotyczące nieujawnionych źródeł przychodów to jeden z priorytetów kontroli skarbowej. Szkopuł w tym, że inspektorzy, idąc tropem ukrywanych dochodów, często nie przestrzegają prawa. Przerzucają bowiem ciężar dowodu na podatnika, strasząc go karami porządkowymi i sankcją, która w praktyce oznacza konfiskatę majątku – alarmują doradcy podatkowi.
Skrupulatna niedokładność
– Przez trzy lata inspektor badał, skąd wziąłem pieniądze na zakup akcji, choć bank potwierdził udzielenie mi kredytu, a na akcjach ustanowiony został zastaw. To jednak nie wystarczyło skarbówce. Akta sprawy liczyły wiele tomów, bo pod lupę trafiły wszystkie moje operacje giełdowe, a było ich po kilkadziesiąt, a czasami kilkaset dziennie. Inspektor skrupulatnie sprawdzał każde 10 groszy różnicy i nie przekonywał go fakt, iż w czasie, kiedy kupowałem akcje, czyli w 2000 r., dochód z nich nie podlegał opodatkowaniu, a tym samym obowiązkowi dokumentowania – opowiada jeden z kontrolowanych, wobec którego postępowanie zostało umorzone.
Zdarza się, że w ferworze poszukiwań inspektorzy usiłują weryfikować osoby, które po wieloletnim pobycie za granicą powracają do kraju.
– Miałem klienta, który po 25 latach zamieszkiwania za granicą wrócił do Polski. Urzędnicy skarbowi, chcąc zweryfikować źródło pochodzenia pieniędzy, za które kupił nieruchomość, zażądali wszystkich wyciągów z rachunków bankowych i kopii składanych przez niego za granicą rozliczeń podatkowych. Zapomnieli, że osoba ta nie była tu nawet rezydentem podatkowym – opowiada doradca podatkowy jednej z warszawskich kancelarii.
Więcej Rzeczpospolita.