Zakład Ubezpieczeń Społecznych chce zaoszczędzić, zatrudniając niepełnosprawnych
Praca tylko bez wózka
Prezes ZUS chce zatrudniać ludzi na wózkach. Jednak urzędy w ogóle nie są do tego przygotowane
Aż 2600 niepełnosprawnych Polaków ma dostać pracę W Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych – obiecuje Paweł Wypych, prezes ZUS.
Warto jednak, by wcześniej przyjrzał się swoim budynkom. Tylko gdzieniegdzie znajdzie podjazdy i specjalistyczne windy, nie wspominając już o toaletach dla osób na wózkach. Wszędzie za to pełno schodów i innych utrudnień.
Schody, schody, schody
Wie to doskonale Ariel Fecyk, student Politechniki Wrocławskiej. Jeździ na wózku inwalidzkim. – Choćbym bardzo chciał, nie mógłbym tu pracować – rozkłada ręce, zatrzymując się przed budynkiem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przy ulicy Pretficza we Wrocławiu.
Już przy wejściu, z którego korzystają pracownicy, na drodze stanęły mu schody.
Sprawdziliśmy, jak urzędnicy z dolnośląskich inspektoratów ZUS reagują na próby zatrudnienia się niepełnosprawnych.
Podając się za osoby poruszające się na wózkach, zadzwoniliśmy do kilku oddziałów. – Wózek No, nie bardzo – wzdychają w wydziale kadr oddziału ZUS przy Pretficza. – Specjalny podjazd mamy tylko do sali informacyjnej – rozkładają ręce.
W innych miejscach na Dolnym Śląsku jest podobnie. Zatrudniony pracownik na wózku miałby problem, by przejść z piętra na piętro czy skorzystać z toalety.
Ariel Fecyk, student Politechniki Wrocławskiej, nie znajdzie pracy w firmie, która piętrzy przed nim problemy.
Pracownik ZUS w Wołowie mówi na przykład, że obiekt w ogóle nie jest do wózków przystosowany i najlepiej o pracę tam nie pytać. Podobnie jest w Wałbrzychu, Środzie Śląskiej czy Strzelinie. W urzędzie w tym ostatriim mieście nie ma ani jednej odpowiedniej windy.
Więcej Gazeta Wrocławska.