W przyszłym tygodniu wchodzą w życie przepisy dotyczące zatrudnienia w formie telepracy. Czy spowodują one wzrost liczby telepracowników, zwłaszcza wśród osób, które obecnie mają utrudniony dostęp do pracy.
– Sądzę, że przede wszystkim zwiększy się liczba zatrudnionych osób niepełnosprawnych, bo telepraca może zapewnić im skuteczną rehabilitację zawodową. A trzeba pamiętać, że ich aktywizacja zawodowa jest bardziej zaniedbana niż na przykład ta, którą prowadzi się w stosunku do matek wychowujących dzieci. Zatrudnienie w formie telepracy będzie też rosnąć dzięki rozwojowi technologicznemu. W dobie bezprzewodowego internetu miejsce zamieszkania czy słaba infrastruktura drogowa nie będą już więc w tak dużym stopniu wpływać na poziom bezrobocia.
Niektóre przepisy kodeksu mogą jednak odstraszyć pracodawców. Na przykład w niektórych sytuacjach telepracownicy w ciągu trzech miesięcy od podjęcia pracy w tej formie będą mogli żądać przywrócenia na ich stanowisko pracy w siedzibie przedsiębiorcy.
– Przepis ten raczej nie zachęci pracodawców do zatrudniania telepracowników. Takie rozwiązanie to wynik kompromisu pracodawców i związków zawodowych. Pamiętajmy jednak, że z jednej strony pracownik może zaskoczyć pracodawcę powrotem na stanowisko pracy, ale z drugiej nie każdy pracownik ma predyspozycje do bycia telepracownikiem, tzn. żeby samemu organizować sobie i kontrolować pracę. Wtedy to pracodawca może w ciągu trzech miesięcy zażądać jego powrotu na dawne miejsce pracy. Dla obu stron zatrudnienie w formie telepracy ma jednak więcej plusów niż minusów. Pracodawca skorzysta z pracy podwładnego, kiedy będzie mu ona najbardziej potrzebna. Z kolei pracownik zyska, bo będzie mógł zawierać porozumienie z pracodawcą i korzystnie dla siebie uregulować rozkład swojego czasu pracy. W moim przekonaniu pracodawcy zastosują w stosunku do telepracowników zadaniowy system pracy, bo godzinowo określona formuła czasu pracy nie będzie się w tym przypadku sprawdzać.
Więcej Gazeta Prawna.