Opolskie urzędy płacą po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie kar, bo zatrudniają za mało niepełnosprawnych. Tymczasem chętnych do pracy nie widać.
Ewa Kruszczak pracuje na parterze opolskiego ratusza. Razem z Adamem Chwastowskim kierują punktem informacji dla niepełnosprawnych. Urzędowi, który utworzył punkt w 2006 roku, bardzo zależało aby pracowali w nim właśnie niepełnosprawni.
– Niepełnosprawny potrafi lepiej zrozumieć niepełnosprawnego – mówi Janusz Kwiatkowski, wiceprezydent ds. społecznych. – Takie osoby znaleźliśmy dopiero po drugim konkursie. A przecież nasze wymagania nie były wcale wygórowane. Po prostu niepełnosprawni nie byli pracą u nas zainteresowani.
Dla ratusza brak pracujących w nim niepełnosprawnych oznacza wpłacanie miesięcznie 7,5 tysiąca złotych kary” na konto Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Byłoby dwa razy więcej, gdyby miasto nie zlecało np. ochrony urzędu firmie zatrudniającej niepełnosprawnych.
– To, że płacimy akurat takie datki” reguluje specjalna ustawa – tłumaczy Kwiatkowski. – Żeby ich uniknąć na 500 pracowników ratusza 30 musiałoby być osobami niepełnosprawnymi. Tymczasem my takich osób mamy 13, a widoki na zwiększenie tej liczby niewielkie.
Nieoficjalnie kilka osób w ratuszu powiedziało nam jednak, że ma żal do szefostwa urzędu, które nie organizuje konkursów na stanowiska przeznaczone dla osób niepełnosprawnych. Kwiatkowski takie uwagi nazywa nieporozumieniem.
Więcej Nowa Trybuna.