Pracownik pochoruje taniej…

ŻYCIE WARSZAWY , autor: Magda Kazikiewicz , oprac.: GR

lis 23, 2007


Politycy PO chcą obniżyć koszty ponoszone przez pracodawców. Dzięki zmniejszeniu liczby dni, za które przy chorobie pracownika płaci jego szef, właściciele firmy mogą oszczędzić nawet miliard złotych rocznie.
Obecnie, jeśli pracownik w ciągu jednego roku kalendarzowego choruje krócej niż 33 dni, wynagrodzenie (zmniejszone o 20 proc.) wypłaca mu pracodawca. Dopiero gdy choroba się przedłuża, zasiłek chorobowy finansuje ZUS.

Politycy PO proponują, by zmniejszyć obciążenia dla pracodawców i zmniejszyć liczbę dni z 33 do 23.
– Chcemy pomóc zwłaszcza małym przedsiębiorcom oraz tym, którzy dopiero rozwijają swoje firmy. Im mniej kosztów będą ponosili, tym większa szansa, że ich firmy będą dobrze prosperowały – mówi Izabela Mrzygłocka (PO) z Sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
– Z pewnością wpłynie to też na wzrost zatrudnienia. Skoro pracownicy mogą mniej kosztować, to warto zatrudniać kolejnych – mówi.
Nowe rozwiązanie mogłoby wejść w życie w 2009 roku.

Rzadziej chorują
Pracodawcy już nie mogą się doczekać wprowadzenia w życie tej inicjatywy.
– Zmniejszenie liczby dni o prawie jedną trzecią pozwoli mi zaoszczędzić kilka tysięcy złotych, jeśli nie więcej – cieszy się Rafał Kowalczyk, właściciel sklepu spożywczego w Warszawie.
– Dawniej pracownicy brali sobie zwolnienie, bo nie chciało im się pracować lub musieli coś załatwić. Wtedy rządzący wyliczyli, że średni czas przebywania na zwolnieniu to ok. 30 dni w ciągu roku. Stąd ta liczba dni. Teraz sytuacja się zmieniła, ludzie mniej „chorują” – mówi Jarosław Dudka, współwłaściciel salonu fryzjerskiego na Woli. I dodaje, że tak naprawdę to on w całości płaci za zwolnienia swoich pracowników. – Kto teraz chodzi na zwolnienie trzy razy w roku – pyta retorycznie.


Ceny spadną?
W 2006 roku, w związku z chorobami pracowników, firmy poniosły koszt ponad 2,6 mld zł. Eksperci szacują, że propozycja PO pozwoli ograniczyć te wydatki nawet o miliard złotych.
– Teraz pracodawca ponosi bardzo duże koszty za niewykonaną pracę. A skoro musi tyle za to płacić, to koszty przerzuca np. na ceny swoich towarów. Mniejsze obciążenia nie sprawią, że ceny bardzo spadną, ale z pewnością szybko nie wzrosną – uważa Robert Gwiazdowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha, b. szef rady nadzorczej ZUS. – Jeśli ten pomysł wejdzie w życie, z budżetu będą musiały iść większe sumy do ZUS. Sytuacja gospodarcza jest jednak w takim stanie, że w tej chwili można to zrealizować – dodaje.



Więcej Życie Warszawy.