Fiskus zagląda do sieci…

Rzeczpospolita , autor: Grażyna J. Leśniak , oprac.: GR

gru 28, 2007


Osoby i firmy handlujące w Internecie na dużą skalę nie ukryją swoich dochodów przed skarbówką, która coraz skuteczniej ściga niezarejestrowaną działalność.

Niektóre urzędy kontroli skarbowej (UKS) to już prawdziwi specjaliści w obserwowaniu e-handlu. Mają wykwalifikowanych analityków i doświadczenie, którego mogą im pozazdrościć koledzy po fachu z innych krajów. Przede wszystkim zaś ich praca przynosi efekty.

– Nikt nie jest anonimowy w sieci. Każdy użytkownik zostawia po sobie wystarczająco dużo śladów, aby można go było zidentyfikować. Ustalenie osób, które prowadzą niezarejestrowaną działalność gospodarczą w Internecie, nie jest już żadnym problemem dla kontroli skarbowej, a sposobów mamy wiele – zapewnia w rozmowie z Rz” Dariusz Ćwikowski, dyrektor UKS w Białymstoku. Nie chce jednak zdradzić szczegółów działań, których skuteczność i efekty zachęcają służby skarbowe do monitorowania handlu internetowego na jeszcze większą skalę. – To nasza tajemnica – wyjaśnia.

A wyniki mówią same za siebie (patrz tabelka).

Milionerzy bez tajemnic

Na celowniku służb są ci, którzy sprzedają towary z dużą częstotliwością lub przez dłuższy okres -np. kilka miesięcy, oraz ci, którzy prowadzą handel w sieci bez zgłoszenia działalności gospodarczej i potencjalnym nabywcom nie oferują wystawienia faktury VAT czy paragonu fiskalnego jako dowodu zakupu.

– Ściganie sprzedaży towarów, które tylko udają markowe, oraz tych niewiadomego pochodzenia to nie nasza domena. Nas interesują jedynie kwestie podatkowe. Analizujemy, czy działalność została zgłoszona do ewidencji działalności gospodarczej i czy handlujący płaci podatek od uzyskiwanych dochodów (PIT), a niejednokrotnie i VAT ze względu na wielkość obrotów. A te sięgają zazwyczaj kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy złotych. Choć nie brakuje i takich, którzy dzięki sprzedaży w Internecie stali się milionerami, uzyskując obrót rzędu 1-2 mln zł – mówi inspektor jednego z UKS zajmujący się na co dzień e -handlem.

A w sieci handluje się praktycznie wszystkim, nie wyłączając okularów czy soczewek.

– Namierzyliśmy osobę, która sprzedała 300 par markowych butów. Twierdziła przy tym, że wszystkie kupiła na własny użytek, a sprzedawała po jakimś czasie, bo jej nie odpowiadały – opowiada inny specjalista ze skarbówki.

Więcej Rzeczpospolita.