Nie daj się fiskusowi…

DZIENNIK , autor: Renata Majek , oprac.: GR

mar 8, 2007

Rejestrują działalność, zakładają jednoosobową firmę. Sami szukają zleceń i sami je wykonują. Często zawierają umowę tylko z jedną firmą, pracując w jej siedzibie i na jej sprzęcie. Wielu z nich wcześniej pracowało na etacie, a teraz wykonują to samo zajęcie (dla tej samej firmy), prowadząc własną działalność. Do rozliczeń z fiskusem najchętniej wybierają 19-pro-centowy podatek liniowy.

Takie jednoosobowe firmy prowadzą prawnicy, lekarze, pielęgniarki, kosmetyczki czy fryzjerki, dziennikarze, agenci ubezpieczeniowi, kierowcy, magazynierzy. Niektórzy mogą jednak utracić ten dogodny sposób opodatkowania.

Sprawcą zamieszania jest nowa definicja działalności gospodarczej dla celów podatkowych. Od 2007 r. nie jest już przedsiębiorcą ten, kto:

nie odpowiada za czynności wobec osób trzecich (oprócz odpowiedzialności za czyny niedozwolone) oraz

wykonuj e pracę w siedzibie zleceniodawcy, pod jego kierownictwem, w wyznaczonym czasie oraz nie ponosi ryzyka gospodarczego związanego z prowadzoną działalnością.

Urząd skarbowy może więc nie uznać samozatrudnienia za działalność gospodarczą i opodatkować je na zasadach przewidzianych dla wynagrodzenia z umowy o pracę lub działalności wykonywanej osobiście, czyli np. zlecenia. Wtedy samozatrudniony straci "prawo do podatku liniowego. Oznacza to dużo wyższy podatek i składki na ZUS, a dla firmy, z którą współpracuje, dodatkowe obciążenia. Urząd Skarbowy ma prawo kontrolować rozliczenia za 2007 r., przez pięć lat może domagać się także odsetek od zaległości podatkowych i składek do ZUS.

Jak się bronić

Trzy warunki nie znąjące działalności gospodarczej muszą być na szczęście spełnione łącznie. Trudno więc je podważyć. Żeby tak się stało, kontrola podatkowa musi się napracować. Jeśli w umowie znajdzie się zapis, że wykonawca (czyli

ty) sam określa sposób i czas świadczenia usługi, a do tęgo wykonuje ją u siebie, a tylko wyjątkowo korzysta ze sprzętu i lokalu zleceniodawcy, fiskusowi trudno będzie zakwalifikować to jako świadczenie usług pod kierownictwem oraz w miejscu i w czasie wyznaczonych przez zlecającego te czynności. I jeśli nawet w umowie będzie wyznaczony zakres zadań oraz celów, ale sposób ich wykonania zależy od ciebie – nie można tego . automatycznie uznać za pracę pod kierownictwem.

Podobnie może być z udowodnieniem ci, że nie ponosisz ryzyka zawodowego. Np. trudno zarzucić handlowcowi, że nie jest przedsiębiorcą, mimo że nie ponosi ryzyka gospodarczego i odpowiedzialności za rozprowadzane produkty, jeśli ma nienormowany czas pracy i nieokreślone miejsce jej wykonywania (jeździ po Polsce i wyłącznie od niego zależy, ilu klientów i w jakim czasie obsłuży).Natomiast pracując w ramach umowy o pracę, masz prawo do wynagrodzenia, chociażby rezultat

pracy był nieudany. Ryzyko gospodarcze ponosi zawsze pracodawca.

Sprecyzuj umowę

Co możesz zrobić, aby spać spokojnie Przyjrzyj się umowie z kontrahentem i ewentualnie spisz do niej aneks lub zawrzyj ją nową, udowadniając, że jesteś przedsiębiorcą. Umowa powinna potwierdzać, że ponosisz ryzyko, odpowiadasz za swe czynności albo że przynajmniej nie wykonujesz pracy w siedzibie firmy, z którą współpracujesz i pod jej kierownictwem.

Czego unikać w umowie między samozatrudnionym a kontrahentem: > zapisu, że wykonawca ma słuchać zleceniodawcy (czyli pracować pod jego kierownictwem) 15 wyznaczenia stałych godzin pracy i stałego miejsca świadczenia usług jak najmniej przywilejów przewidzianych w kodeksie pracy (np. urlop, wynagrodzenie chorobowe).

Uwaga! Pamiętaj jednak o tym, aby zapisy kontraktu odpowiadały rzeczywistości. Fiskus w postępowaniu dowodowym może bowiem posługiwać się np. zeznaniami świadków.

Więcej Dziennik.