Nie, jeżeli do zarażenia doszło w zakładowym bufecie prowadzonym przez zewnętrzną firmę. Taka choroba może być jednak uznana za wypadek przy pracy, gdy zatrudniony uczestniczył w biznesowym lunchu.
Mimo że do zakażenia doszło po części w związku z pracą, to nie przesądza, że odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi pracodawca. Jest to wykluczone szczególnie przy typie C, bo jeżeli do zakażenia doszło w przychodni (medycyna pracy), to tylko od niej można żądać m.in. odszkodowania i zadośćuczynienia.
Podobnie, gdy pracownik zaraził się wirusowym zapaleniem wątroby typu A w pracowniczym bufecie. Pracodawca poniesie za to odpowiedzialność tylko wtedy, gdy sam go prowadzi. W praktyce jest jednak inaczej. Zazwyczaj (z powodu zaostrzonych przepisów żywnościowych) angażuje się do tego podmioty zewnętrzne. Wówczas firma prowadząca pracowniczą stołówkę ponosi odpowiedzialność za zarażenie chorobą.
O co poszkodowani mogą walczyć w sądzie? Możliwości jest wiele: o odszkodowanie pokrywające np. zwrot wszystkich wydatków za leczenie czy wartość nieosiągniętego w wyniku choroby dochodu, o zadośćuczynienie za krzywdę, cierpienia fizyczne bądź psychiczne oraz o rentę, gdy wirusowe zapalenie wątroby spowodowało utratę zdolności do wykonywania pracy. W tym ostatnim przypadku nie chodzi jednak tylko o rentę z ZUS, ale o rentę od podmiotu odpowiedzialnego za wywołanie choroby.
Czy zakaźna choroba nabyta w stołówce może być uznana za wypadek przy pracy? Okazuje się, że taka sytuacja nie jest wykluczona. Wszystko zależy od okoliczności i tego, w jakim charakterze zatrudniony jadł obiad. Jeżeli w ramach służbowego spotkania, to wypadek przy pracy jest jak najbardziej możliwy. Jest to przecież nagłe zdarzenie wywołane przyczyną zewnętrzną, które nastąpiło podczas lub w związku z wykonywaną pracą.
Więcej w Rzeczpospolitej z 4 września 2009 r.