Aleksandra Wiktorów znaczy dla Za-kładu Ubezpieczeń Społecznych tyle, ile Nina Terentiew znaczyła dla Telewizji Polskiej. Gdy we wrześniu 2006 r. Terentiew odeszła z TVP, okazało się, że nikt inny nie ma pomysłu na to, jak przyciągnąć widzów do Dwójki. Podobnie jest z prezes ZUS. Wszyscy zżymają się na myśl o rym, jak działa ZUS pod jej rządami, ale gdyby Wiktorów nie istniała, trzeba by było ją wymyślić.
Ubezpieczeniami społecznymi Wiktorów zajmowała się już w początku lat 90. jako wiceminister pracy w rządach Jana Krzysztofa Bieleckiego, Jana Olszewskiego i Hanny Suchockiej. W roli szefowej ZUS przetrwała ekipy Jerzego Buzka, Leszka Millera i Marka Belki. Przetrwa też obecną. Mimo że po wyborach parlamentarnych pod koniec 2005 r. wśród polityków PiS krążyły pomysły odzyskania" ZUS, wszystko zostało po staremu. Nikt inny w Polsce nie chce kierować molochem, który zatrudnia 48,5 tys. osób, obraca rocznie 120 mld zł, jest obiektem nieustannego sabotażu ze strony polityków i nienawiści obywateli.
DEMONSTRACJA SIŁY
Prędzej czy później wszyscy przyznają, że w dziedzinie ubezpieczeń społecznych osób lepiej zorientowanych od Wiktorów w Polsce nie ma. – W dowolnej chwili odpowie rzeczowo na najbardziej szczegółowe pytanie w zakresie ubezpieczeń – przyznaje Robert Gwiazdowski, od marca 2006 r. członek i przewodniczący rady nadzorczej ZUS (zarazem prezes Centrum im. Adama Smitha i zdecydowany krytyk polskiego systemu emerytalnego). Co nie oznacza, że Wiktorów nie doprowadza do furii zarówno statystycznego Polaka, jak i polityków.
Niedługo ktoś w końcu będzie musiał wyjść i powiedzieć: w 2009 r, kiedy mają być wypłacane pierwsze emerytury z OFE, nie dostaniecie żadnych pieniędzy, bo nie wiemy komu, ile i na jakich zasadach wypłacić. Przez osiem lat nikt o tym nie myślał" – stwierdziła Wiktorów w grudniu 2006 r. w wywiadzie dla Gazety Wyborczej". – Ostatnie publiczne wypowiedzi pani Wiktorów były nieodpowiedzialne. Jeśli prezes ZUS nie jest w stanie poradzić sobie z problemami, powinna podać się do dymisji – mówi poseł PiS Tadeusz Cymański, wiceszef Komisji Polityki Społecznej. Uważa on, że wygłaszane przez Wiktorów opinie o tym, że zaniedbania legislacyjne zagrażają na przykład dotrzymaniu terminów wypłat tzw. nowych emerytur pomostowych (ma-
ją ruszyć od 1 stycznia 2008 r.) lub emerytur z II filaru, mogły być odebrane jako demonstracja jej siły". Irytację polityków wzbudziło to, że wskazano ich jako winnych możliwych opóźnień w wypłacie pieniędzy setkom tysięcy Polaków.
Aleksandra Wiktorów sprawia wrażenie, jakby zmęczyło ją odgrywanie roli etatowego czarnego luda", rzucanego na pożarcie niemal ośmiu milionom emerytów, rencistów i innych beneficjentów systemu ubezpieczeń społecznych, gdy tylko pojawiają się kłopoty. Tajemnicą poliszynela był m.in. konflikt między Wiktorów a minister pracy i polityki społecznej Anną Kalatą (Samoobrona), którą naciskała na wdrożenie ostatnich zmian w przepisach emerytalnych w nierealnych, zdaniem ZUS, terminach. Ale oficjalnie nikt głowy prezes ZUS nie żąda. – Uważam, że jest to osoba kompetentna i nieprzypadkowo zajmuje to stanowisko od wielu lat. Zarządzanie ZUS jest trudnym zadaniem, dlatego ważne jest, aby funkcję tę pełniła osoba z dużym doświadczeniem, odpowiedzialna i rozważna. Pani Wiktorów spełnia te kryteria – mówi Wprost" minister Kalata.
Więcej WPROST.