Fundusz Rezerwy Demograficznej, który miał zabezpieczać wypłatę świadczeń w przyszłości, służy do bieżącego łatania dziury budżetowej.
Jak czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej, ZUS wydaje miesięcznie na emerytury prawie 9 mld zł. A w FRD, który miał być zabezpieczeniem tych wypłat, jest zaledwie 10 mld zł. Pada on ofiarą słabej kondycji budżetu.
W ubiegłym roku rząd zabrał z FRD 7,5 mld zł, w tym będzie to 4 mld zł, a w przyszłym – jak wynika z projektu ustawy budżetowej – 3 mld zł. W efekcie fundusz, którym zarządza ZUS, wciąż jest fikcyjnym zabezpieczeniem wypłat naszych emerytur.
W 1998 roku, gdy uchwalono reformę emerytalną, zaplanowano, że do FRD będzie trafiać 1 proc. składek. Po to, aby dysponował on nadwyżką, która realnie zabezpieczałaby wypłatę świadczeń. Ale przez pierwsze lata nie przelano tam ani złotówki. Obecnie składka wynosi wciąż mniej, niż planowano – 0,35 proc.
Podobnie jest z wpływami z prywatyzacji. Przez lata ich nie było – kolejne rządy uznawały, że są pilniejsze wydatki. Donald Tusk w expose obiecał to zmienić i dzięki temu od 2009 r. FRD dostaje blisko 40 proc. wpływów z prywatyzacji.
Tyle tylko, że w drugiej połowie 2009 r. rząd zdecydował, że już teraz uruchomi wypłaty z funduszu. W 2010 r. na bieżące emerytury przekazano aż 7,5 mld zł.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej z 16 maja 2011 r.