Żona po śmierci męża dostanie jego emeryturę. Odkładane przez lata w funduszach emerytalnych oszczędność nie przepadną. To ratunek dla kobiet, które z reguły krócej pracują, mniej zarabiają, a statystycznie dłużej żyją
Dziś emerytury wypłaca tylko ZUS. Po 2009 roku oprócz świadczeń ZUS-owskich (tzw. I filar) Polacy będą dostawali też emerytury z kilkunastu otwartych funduszy emerytalnych (OFE, czyli II filar) według zasady: ile uskładasz, ryle dostaniesz. Tworząc przed ośmioma laty OFE, nikt nie zdecydował jednak, jak te pieniądze wrócą do emerytów – czyli kto i jak będzie je inwestował i wypłacał.
Od kilku miesięcy zastanawiał się nad tym specjalny zespół pod kierownictwem najpierw Ludwika Dorna, a obecnie wicepremiera Przemysława Gosiewskiego.
Ostateczne decyzje w sprawie dziedziczenia emerytur zespół podjął wczoraj. Sprawa była kontrowersyjna, bo jeszcze kilka dni temu Ministerstwo Pracy uznawało dziedziczenie emerytur za zbyt skomplikowane i kosztowne dla budżetu.
Gazeta ostrzegała, że kobiety wychowujące w domu dzieci (a więc nie, opłacające składek) mogą zostać po śmierci męża bez środków do życia.
Ostatecznie Gosiewski zdecydował się na tzw. emerytury małżeńskie. Dzięki nim mąż będzie mógł podzielić się oszczędnościami z żoną.
– To jest wyraz idei polski solidarnej, tej idei, którą idealizuje rząd – tłumaczył Gosiewski. – Uznaliśmy, że niezbędna do polityki prorodzinnej jest emerytura małżeńska. Jest korzystna dla tych rodzin, gdzie jedynym żywicielem jest mężczyzna, a kobieta poświęca się dla rodziny.
Emerytura małżeńska według rządowych wyliczeń będzie jednak nawet o 30 proc. niższa od indywidualnej. Dlaczego Rząd wyjaśnia, że zakłady emerytalne, które mają wypłacać emerytury będą musiały zrekompensować sobie większe ryzyko – dłużej emeryturę, wypłaca się bowiem dwóm osobom niż jednej.
Jak projekt wygląda w szczegółach
Pieniędzmi zgromadzonymi na rachunkach otwartych funduszy emerytalnych będą zarządzały prywatne zakłady emerytalne (utworzone przez firmy ubezpieczeniowe) i jeden państwowy – osobna spółka skarbu państwa. Procedura będzie wyglądać tak: statystyczny Kowalski po osiągnięciu wieku emerytalnego pójdzie do ZUS. Tam dostanie tabele z proponowaną przez poszczególne zakłady wysokością emerytury.
Polacy oprócz małżeńskiej do wyboru będą mieli jeszcze dwa rodzaje emerytur.
Indywidualną-wypłacaną do śmierci. W momencie śmierci cały kapitał przepada, tzn. nikt z krewnych go nie odziedziczy. Rząd do jej obliczania będzie stosował osobne dla kobiet i mężczyzn tzw. tablice dalszego trwania życia. To oznacza, że kobieta zarabiająca tyle samo co mężczyzna, gdy wybierze emeryturę indywidualną, będzie dostawała o 40 proc. mniej pieniędzy. Wszystko dlatego, że o 5 lat krócej pracuje (a więc mniej odkłada składek) i statystycznie dłużej żyje (a to dla zakładów emerytalnych ryzyko wypłacania większych pieniędzy). Emeryturę z 10-letnim gwarantowanym okresem wypłaty. Da ona możliwość dziedziczenia świadczeń, ale tylko przez 10 lat.
Pierwotnie rząd zakładał, że okres gwarantowany ma wynosić 5 lat. Dopiero wczoraj ten okres wydłużył. W tym wariancie po śmierci emeryta np. rok po przejściu na emeryturę bliscy będą dziedziczyć jego świadczenie przez pozostały okres gwarantowany (nie więcej niż 10 lat). Do dziedziczenia będzie można wyznaczyć dowolną osobę.
…. Więcej Gazeta Wyborcza