Polacy na muszce austriackiego fiskusa…

Rzeczpospolita , autor: Anna Grabowska , oprac.: GR

paź 16, 2007


Władze skarbowe Austrii masowo kontrolują działające w ich kraju polskie firmy budowlane. Za rzekomo nielegalne zatrudnianie podwykonawców wymierzają kary sięgające dziesiątek, a nawet setek tysięcy euro

Przyczyną kłopotów polskich firm budowlanych nad Dunajem jest wynajmowanie jako podwykonawców tzw. gewerbowców. Są to osoby, które zarejestrowały w kraju jednoosobowe firmy i po uzyskaniu w Austrii zgody na wykonywanie rzemiosła świadczą tam usługi.

Dzięki temu nie muszą mieć niezbędnego dla Polaków zezwolenia na pracę. Zatrudniający dają im zlecenia, a oni sami odprowadzają należne składki ubezpieczeniowe i podatki do austriackiego fiskusa.

Firma, dla której gewerbowcy wykonują zlecenia, nie ma już wtedy takiego obowiązku. Polscy podwykonawcy dostają od niej ustaloną kwotę, a ona odprowadza jedynie podatek od swojego obrotu. Austriackie władze skarbowe twierdzą jednak, że te firmy omijają prawo, gdyż de facto zatrudniają Polaków tak jak na umowę o pracę, tyle że nielegalnie.

Nie warto działać legalnie

– Choć działamy legalnie, jesteśmy szykanowani przez tutejsze władze skarbowe, które przecież od początku wiedziały, jak będzie wyglądała praca Polaków, którym wydały zezwolenie na wykonywanie rzemiosła w ich kraju. Nagle, po kilku latach zaczynają mieć zastrzeżenia. Twierdzą, że jednoosobowe firmy budowlane pracują na czarno – wyjaśnia Sławomir Iwanowski, redaktor naczelny Poloniki„, polskiego pisma wychodzącego w Wiedniu.

W grę wchodzą już dziesiątki tysięcy osób, które odprowadzają do austriackiego fiskusa setki tysięcy euro, a potem dopłacają w Polsce dziesiątki tysięcy złotych podatku.

– Dochodzi do tego, że lepiej zatrudnić Polaków na czarno. Jeśli przyjdzie kontrola, to jest szansa, że któremuś uda się zwyczajnie uciec. Gdy te same czynności wykonują gewerbowcy, urzędnicy mają co sprawdzać. Są rachunki, umowy do wglądu. W efekcie można ukarać przedsiębiorcę dlatego, że działa zgodnie z prawem – denerwuje się Jerzy Filipek, na którego austriackie władze nałożyły już ponad 120 tys. euro kary za rzekome nieodprowadzanie za pracowników podatku i składek na ubezpieczenie socjalne.

Więcej Rzeczpospolita.