Jak donosi Rzeczpospolita na ręce ministra Michała Boniego przedsiębiorcy złożyli 18 października br. abolicyjny projekt. Z protestującymi przeciwko działaniom ZUS przedsiębiorcami spotkał się rządowy zespół, w skład którego weszli między innymi prezes ZUS Zbigniew Derdziuk i Hanna Majszczyk z Ministerstwa Finansów.
Spór przedsiębiorców z zakładem ubezpieczeń dotyczy składek należnych do końca lutego 2009 r. Do tego dnia chałupnicy mieli prawo wyboru tytułu ubezpieczenia. Mogli płacić składki od przychodu z pracy nakładczej, jeśli zaczęli tak pracować, zanim założyli firmę. Wielu tak robiło, bo wtedy płacili niższe składki.
Takie działania kwestionuje jednak ZUS. W jego opinii umowy o pracę nakładczą były zawarte w celu obejścia prawa. Zakład podkreśla więc, że umowy są nieważne, a składki powinny być opłacane z działalności.
Według projektu przedsiębiorców abolicja ma dotyczyć także osób, które przed 20 września 2008 r. nieformalnie zawiesiły działalność gospodarczą, a teraz są ścigane przez ZUS o spłatę zaległych składek.
Zanim w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej pojawi się art. 14a pozwalający przedsiębiorcom na zawieszenie działalności na okres do 24 miesięcy, wiele osób zawieszało ją w sposób nieformalny.
Wystarczyło oświadczenie złożone w urzędzie skarbowym i wyrejestrowanie z ubezpieczeń społecznych, aby przedsiębiorca nie musiał opłacać niemałych składek do ZUS. Teraz zakład dochodzi od nich zaległych składek za okresy nieformalnego zawieszenia. Wychodzi bowiem z założenia, że skoro przepisy nie przewidywały możliwości zawieszenia działalności, to składki należą się za cały okres,w którym firma figurowała w rejestrze.
Więcej w Rzeczpospolitej z 19 października 2011 r.