Jeżeli ubiegający się o świadczenie z ubezpieczenia społecznego udowodni, że w czasie wykonywania pracy nakładczej (chałupniczej) uzyskiwał wynagrodzenie w wysokości co najmniej połowy najniższego wówczas obowiązującego wynagrodzenia, okres ten zaliczany jest jako składkowy.

STAN FAKTYCZNY

Kobieta mająca ukończone 60 lat odwołała się od decyzji organu rentowego przyznającej jej emeryturę na podstawie art. 28 ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a więc taką, której wysokość nie jest – podwyższana do kwoty najniższej emerytury. Dla jej uzyskania wystarczy udowodnienie zaledwie 15-letniego (w przypadku kobiety) albo 20-letniego (w przypadku mężczyzny) okresu składkowego i nieskładkowego. Twierdziła, że staż pracy wystarcza jej do przyznania zwykłej emerytury, wynosi bowiem ponad 20 lat. Ponadto, gdyby nawet zaliczyć tylko ten okres, który uznał za udowodniony organ rentowy, to do uzyskania pełnych uprawnień emerytalnych zabrakło jej jedynie dziesięć dni. Wnioskodawczyni podała, że pracowała prawie rok jako chałupnik, szyjąc w domu konfekcję niemowlęcą i choć jej dokumentacja zarobkowa nie zachowała się w całości, to świadkowie potwierdzą, że uzyskiwała wysokie zarobki.

UZASADNIENIE

Sąd I instancji podzielił pogląd wnioskodawczyni, ustalając na podstawie zeznań przesłuchanych w sprawie świadków, że zawsze wykonywała przewidzianą normę. Ta zaś była tak ustalona, że ubezpieczona uzyskiwała zarobki powyżej połowy najniższego, wówczas obowiązującego wynagrodzenia. Wynagrodzenie wyższe niż połowa najniższego skutkuje natomiast zaliczeniem spornego okresu jako składkowego, podwyższeniem stażu i uprawnieniem do pełnej emerytury.

Sąd II instancji uwzględnił apelację organu rentowego, który zarzucał sądowi I instancji przekroczenie granic swobodnej oceny dowodów. W jego opinii, na podstawie zeznań świadków nie da się ustalić wysokości wynagrodzenia osoby wykonującej pracę nakładczą kilkanaście czy kilkadziesiąt lat wcześniej. Chałupnicy zwykle ze sobą nie współpracują, a swoje zadania wykonują poza zakładem pracy. Upływ czasu ponadto powoduje, że nie jest wiarygodne, aby świadkowie znali wynagrodzenia wnioskodawczyni, tym bardziej że w każdym miesiącu wysokość wynagrodzenia byłą inna.

Sąd odwoławczy podzielił tę argumentację. Uznał, że wprawdzie wnioskodawczyni w postępowaniu przed sądem nie była skrępowana żadnymi ograniczeniami dowodowymi, które obowiązują w postępowaniu administracyjnym (tj. przed organem rentowym), ale istotnie są podstawy do oceny dowodów odmiennej niż przyjęta przez sąd okręgowy. Przeanalizowano też wpisy w zachowanych legitymacjach ubezpieczeniowych wnioskodawczyni i świadków, które wskazywały nie tylko na dużą rozpiętość osiąganych wynagrodzeń, ale i na fakt, że przy wpisach pomijano miesiące, w których norma nie była osiągnięta. Takie okresy występowały i u wnioskodawczyni i świadków. Przeczyło to zeznaniom, że wnioskodawczyni zawsze wykonywała narzuconą normę. Ponadto brak wpisów łączy się Z okresem, kiedy ubiegała się o rentę, twierdząc, że schorzenia uniemożliwiają jej pracę. Z tych powodów sąd apelacyjny zmienił zaskarżony wyrok a oddalił odwołanie wnioskodawczyni.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 28 grudnia 2006 r.

Więcej Gazeta Prawna.